11 grudzień 2010

„Wierz w to, że wszystko co się z nami dzieje, włącznie z najmniejszymi
rzeczami, dzieje się zgodnie z Opatrznością Bożą. Wtedy bez wahania
będziesz pokonywał wszystko co ciebie doświadcza”

abba Doroteusz

 Kolejny rok zbliża się ku końcowi. Tak nie dawno sami byliśmy rekach naszej matki, pomagaliśmy tacie, bawiliśmy się z naszym rodzeństwem i kolegami. Jeździłem konno, przyganiałem krowy, karmiłem króliki, orałem traktorem pole i wiele innych rzeczy….mijają, jednak mijają. Potem już w wieku 15 lat trzeba było opuścić swój rodzinny dom i tak już zostało do dzisiaj. Ciężko było ukończyć wszystkie szkoły, zdobyć wykształcenie, jakąś tam pozycję, wiedzę. Lżej było innym moim kolegom. Byli z bogatych domów, a ja chodziłem w za ciasnych butach bo nie miałem na nowe i wrzuciła się grzybica. Widziałem swoje kości na nodze. Długo trzeba było leczyć palce u nóg. W wolnym czasie chodziłem myć okna i wiele innych rzeczy. Pozwalało mi to na zarobienie pieniążków by opłacić szkołę. Rodziców nie było stać na wszystko. Potem karmiłem świnie żeby zapłacić za internat, wyżywienie i inne rzeczy. Głowę też było trudno i wstyd podnosić do góry. Często mi ją gięto na swoje miejsce. Łatwiej było moim innym bogatym kolegom. Ożeniłem się z cudowną osobą, moją Krysią która jak Matka Cerkiew rodzi i karmi, tak też i ona urodziła i karmi nasze troje dzieci no i mnie. Trochę udało mi się unieść głowę, ale znaleźli się dziś tacy, którzy powiadają że nie można się nawet odzywać, bo oni tak chcą. Często są to niestety nasi najbliżsi. Cóż, to samo było i za Chrystusa i na Jego oblicze były wylane wszystkie te plwociny. Dobrze jest cierpieć z Nim. Najważniejsze jednak jest to, że pomimo nie małych trudów zostałem kapłanem i staram się z całych sił po mimo różnych trudności być jak najpełniej wszędzie tam, gdzie Bóg wybiera mnie bym tam był. Tak oto i znalazłem się w najcudowniejszej rodzinie MUKO. Ci bliscy podejmują głowę do góry, a nasze wspólne cierpienie ją koronuje.
 ZUZIA….. to anioł, który jednak w niebiański sposób swym anielskim dotykiem prowadzi nas do zbawienia. Tam, Jego rękoma i Zuzi obecnością tu i tam zostanie otarte lico i podniesie się głowa tych, których jest na siłę, tu na ziemi tłamszona.
 Nie wiem po co o tym wszystkim piszę, ale tak natchnął mnie w/w cytat abby Doroteusza, który może w jakimś stopniu potwierdza to wszystko o czym napisałem. Bądźmy i my moi mili wierni Jego woli, a wszystko co nas doświadcza z pomocą Boga nas nie przerośnie i zwyciężymy, gdyż naszą tarczą jest Jego imię JEZUS. Oczekujemy Jego narodzenia.

 Zuzia dzisiaj był cudowna. Tak ćwiczyła moją cierpliwość, że mało nie wybuchłem. Przyznaję sie bez bicia… W duchu dziękowałem Bogu za Zuzię i słodko cierpiałem. Polecam wszystkim w tym okresie postu, adwentu tak kojące cierpienie. Amen.

Loading

Udostępniam na:

POMÓŻ MI!

"Boję się cierpienia,
kiedy choroba odbierze oddech"