12-13.XII.2009

„Wróbel mani wróbla w pułapkę, a grzesznik wciąga podobnych sobie w głębię zła.”

Sobota. Dzień zaczął isę normalnie. Zuzia wstała ok. 11.00. Cały dzień był przygotowaniem do pewnego domowego święta, którego proboszcz nie może uniknąć, ale wszystko to w dobrym duchu. Miło, ze trud proboszcz nie idzie na marne choć zawsze i w każdej profesji i bliżsi i dalsi będą tacy, ze nie zobaczą, a ich ego będzie pierwsze.
Dzisisj w niedzielę jak zwykle poszliśmy do cerkwi na św. Liturgię. Ona jest wszystkim, ona zawsze buduje , ona jest wieczna. Po powrocie mieliśmy duuuuuuuuuuużo gości i duuuuuuużo telefonów. Zuzia trochę się bała , ale po jakiejś godzince się pzrzyzwyczaiła. Goście poszli po 201.00, i Zuzia też poszła spać- nareszcie.
Dzisiaj byli u nas sami dobrzy ludzie i to dobrze, ze są tacy. Czasami są jednak ludzie, którzy dla nie doświadczonego duchowo człowieka potrafią wejść w jego domo i trawić go od wewnątrz.

„Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych ani nie stoi na drodze grzeszników, ani nie zasiada w gronie szyderców, lecz ma upodobanie w zakonie Pana i zakon jego rozważa dniem i nocą. Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, wydające swój owoc we właściwym czasie, którego liść nie więdnie, a wszystko, co uczyni, powiedzie się. Nie tak jest z bezbożnymi! Są oni bowiem jak plewa, którą wiatr roznosi. Przeto nie ostoją się bezbożni na sądzie ani grzesznicy w zgromadzeniu sprawiedliwych. Gdyż Pan troszczy się o drogę sprawiedliwych, droga zaś bezbożnych wiedzie do nikąd.” (Ps. 1:1-6)
Amen.

Loading

Udostępniam na:

POMÓŻ MI!

"Boję się cierpienia,
kiedy choroba odbierze oddech"