„Ty jesteś światłością świata i Tobie chwałę oddajemy….”
Laryngologa nie zaliczyliśmy, ponieważ go nie było a dietetyczki nie zdążyliśmy. Zuzia przytyła ok. 1 kg i urosła 1cm. U pulmonologa osłuchowo czysto, TYLKO !!!! niestety są zmiany w płucach :((( Wyszło to ze zdjęcia rtg z 26 listopada 09′. Zuzia wtedy była po poważnej infekcji i istnieje prawdopodobieństwo, że są one pozostałością po tej infekcji. Teraz przed świętami przeszła kolejną i może tegoroczny już styczniowy antybiotyk załatwił sprawę. Zrobiono jej jednak zdjęcie kontrolne. Jutro (29. I.10) mamy zadzwonić i się dowiedzieć. Jeżeli zmiany się potwierdzą, to niestety czaka nas hospitalizacja i poważne leczenie antybiotykami z najwyższej półki. Wszystkie mokolinki wspaniale wiedzą co to oznacza i jakiego rodzaju niesie to za sobą i wnosi do domu obciążenie. Inni, tzw obserwatorzy(jak to my w naszej rodzinie muko ich nazywamy) nie mogą mieć i nigdy nie poznają tego wyjątkowego smaku życia. Wimy, ze będzie dobrze, nawet jeżeli będziemy musieli Zuzię już teraz hospitalizować. Będzie ciężko. Zuzia jest szczególna i szpital nie kleży w jej charakterze, LECZ musi być niestety w jej życiu, jako nieodzowny element. Niestety w nasym „opiekuńczym” państwie nie ma jeszcze domowej atybiotykoterapii :(((
Po drodze do domu Zuzia spała i mama też. Jeździli również z nami chłopcy, którzy dzielnie nam pomagali. W tym momencie chcielibyśmy podziękować pewnej pani z Białegostoku, która w jednym ze swych maili wyraża słowa uznania właśnie dla naszych synów i nam za ich wychowanie. Dopowiedzieć trzeba, że jest to prawda. Rodzeństwo corych mukolinków, to szczególne dzieci, które wiedzą więcej, znają życie lepiej niż ich rówieśnicy, mają więcej obowiązków i …. szybciej dorastają, stają się samodzielne. Po drodze jednak coś tracą….. , szczególnie gdy mogą liczyć tylko na nas.
Po powrocie, Zuzia szalała w domu , tak jakby nic jej nie było i nie pamiętała, że była w tym (z jednej strony) okropnym szpitalu. Na koniec, usnęła…..
Dzisiaj Zuzia wstała o 9.10. Byliśmy wtedy w cerkwi z mamą i Dawidem, a Szymon została w domu i pilnował siostrzyczki. W cerkwi było potwornie zimno, ale przeżyliśmy. Myśleliśmy o św. Liturgii i najważniejsze, że byliśmy razem. Ja celebrowałem, mama śpiewała a Dawid był ministrantem.
Potem z Szymonem poszedłem po kolędzie do Boratyńca. Niestety dzisiaj przyjechała już kurier i zabrał nam kamizelkę. Zdążyliśmy jeszcze ostatni raz poklepać Zuzię.
Poświęciliśmy dzisiaj nasz domek i Zuzia zaczęła rozbierać choinkę. Oczywiście pobiła kolejne bombki :))) Śnieg nie przestaje sypać i mrozik nie ustępuje. Chce się już wiosny, zielonej trawy i słońca.
Po obiedzie wszyscy byliśmy w domu. Przyjechał na krótko Edek. Wieczorem Zuzia jak zawsze i przez cały czas rozświetlała i rozświetla nasz dom.Teraz już śpi.
Daj Boże jutro wszystkim nam zobaczyć światło wstającego dnia- szczególnie wszystkim mukolinkom i wszystkim cierpiącym…