Niedziela-11.X.2009

„Pan – Bóg wyciąga do ciebie Swoją rękę. Daj Mu swoją!”

św. Jan Złotousty

 Dzisiejszy dzień był super, ale i
straszny. Po pierwsze już raz napisałem relację z dzisiejszego dnia,
ale złośliwość rzeczy martwych jest wielka i nie lituje się nad nami.
Po prostu wszystko mi zniknęło i muszę pisać jeszcze raz. Prawdę
powiem, że mi się nie chce, ale zawziąłem się.
 Rano Zuzia wstała dopiero po 10 00 . Nie poszła do Cerkwi
bo dopóki się wybrałaby to wszystko by się skończyło. Dzisiaj po św.l
Liturgii celebrowaliśmy Akatyst do św. Jana z Kormy. Mamy jego ikonę z
cząsteczką jego relikwii. Relikwie to wielka świętość. Nie każda
parafia może mieć relikwie. To wielkie błogosławieństwo Boże. Ikona ta
wraz z relikwiami została specjalnie podarowana dla naszej Zuzi. Św.
Jan jest jej opiekunem. Dzięki Zuzi, trafiła do ans ta świętość.
Poprzez Zuzię wielu ludzi dostąpiło uleczeń z różnych chorób. Dzisiaj
przyjechało wielu pielgrzymów z różnych parafii z różnymi biedami.
Przystępowali do spowiedzi i św. Eucharystii. Potem odjeżdżali z wiarą
i nadzieją na miłosierdzie Boga.
 Po południu ok. godz. 1700 , pojechaliśmy do Żerczyc,
gdzie mieszka chrzestna Zuzi z powodu dnia imienin jej męża, proboszcza
parafii. Zajechaliśmy złożyliśmy życzenia i usiedliśmy za stół.
 Proszę sobie wyobrazić, ze dzisiaj o mało nie osierociłbym swojej
rodziny no nie miałbym Was. Od około roku czasu wiem, że jestem
uczulony ka korzeń selera. Bywało, że kilka razy „puchłem” i szybciutko
musiałem jechać do szpitala. Dziś było tak samo. Zjadłem zupę w której
był seler. Nie zapytałem ani ja ani moja Krysieńka. Dosłownie po 10
minutach zaczęły mnie swędzieć oczy, potem dłonie, głowa, stopy.
Spuchły mi usta, język. Szybciutko wybiegliśmy z gościny i popędziliśmy
do szpitala oddalonego o ok. 16 km.Gdy dojechaliśmy, to już trudno mi
było mówić i traciłem oddech. Na szczęście była znajoma pielęgniarka i
jeszcze jedna u której chrzciłem córeczkę. Dała mi zastrzyk z
hydrokortyzonu w jedną rękę, w pośladek coś innego i w drugą rękę
założyła wenflon przez który dali coś jeszcze. Potem przywieźli mi tlen
i tak mnie ratowali. Siedziałem tam dobrą godzinę. W tym czasie moje
Krysiątko głaskało mnie, pocieszało, mówiła „kocham cię tatusiu”. Mam
cudowną żonę i każdemu naprawdę takiej życzę.
 Potem jakoś dojechaliśmy do domu a po drodze chrzestna Zuzi dzwoniła chyba z 5 razy. Tak przeżywała.
No ale nic. ŻYJĘ !!!Mam nadzieję, że się cieszycie.
 Zuzia aktualnie niedawno zasnęła. Po południu spała przecież do 1830 .


 Boże, czyżby to łoże było mi grobem, i czy jeszcze grzeszną mą duszę oświecisz dniem. Tu jest mój grób, tu jest moja śmierć. Sądu Twego boję się Boże.( fragment modlitwy wieczornej.)
 Daj mi Boże pamięć o śmierci, która jest hamulcem przed popełnianiem grzechów. Amen.

Loading

Udostępniam na:

POMÓŻ MI!

"Boję się cierpienia,
kiedy choroba odbierze oddech"