"Chwała Bogu za cierpienia i radości"
Witamy znowu . Wiecie wakacje , czas lenistwa i odpoczynku ,chociaż w tym roku pogoda nas nie rozpieszcza i żebyśmy za bardzo się nie rozleniwili to Bozia podsyła nam burze . No cóż i deszcz też jest potrzebny. Nasze wakacje też zaczęły się nie zbyt pomyślnie , bo wylądowaliśmy w szpitalu w DSK w Białymstoku , znowu z polipami w nosie i znowu pełna narkoza, 1,5 godz operacja , dochodzenie do siebie po tym wszystkim , ale dobra strona tego jest taka, że Zuzia oddycha znowu przez nosek ,śpi spokojnie . Ale jest i zła strona a mianowicie , Zuzia ma w nosku stan zapalny taki ,że niestety ale polipy mają super podłoże do wyrastania i jak nie zlikwidujemy tego stanu , to niestety ale nasze wizyty na oddziale laryngologii będą bardzo częste. No cóż , ktoś mi kiedyś powiedział że ta choroba nie daje się nudzić i niestety to prawda . Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło , nasza kochana Pani dr Dmeńska mówi ,, cieszmy się tym co mamy dzisiaj , na zmartwienia zawsze przyjdzie czas” i za to między innymi ja bardzo kochamy. W tym roku , nasz kochany tatuś postanowił że zabierze nas do Hiszpanii nad morze Śródziemne i wyobraźcie sobie że udało mu się to !!!!
Dzięki pomocy wspaniałych ludzi , udało nam się być właśnie w tym kraju . Mieszkaliśmy nad samym morzem , codziennie rano budził nas jego szum , powietrze morskie –cudowne , mimo upałów nie czuje się piekącego słońca , a widok palm , pomarańczy , cytryn i innych owoców rosnących sobie na ulicznych drzewach , jest nie zastąpiony. Byliśmy w miejscowości która nazywa się Albir i Altea . Są to dwie miejscowości ale tak blisko leżące obok siebie że tworzą praktycznie jedno miasto . Pojechaliśmy tam do znajomego księdza , on wraz z parafianami zapewnili nam cały pobyt , wszystko to było dla Zuzi , aby tylko ona czuła się dobrze . Baliśmy się jak Zuzia zniesie lot samolotem , wzięliśmy ventolin w razie gdyby miała duszności , ale nasze szczęście jak zwykle nas zaskoczyła , czuła się bardzo dobrze , nie mogła się doczekać kiedy już wystartujemy , kazała nam zapiąć pasy , gdy pytałam co sekundę jak się czuje , ona wręcz z pretensją odpowiedziała ,, nie pytaj mnie ciągle , czuje się dobrze” . Gorzej było z mamą , migrena , wymioty itd. Ale już następnego dnia było ok.
Tam jest zupełnie inny świat , ludzie są bardzo zrelaksowani , na ulicach jak się ich obserwuje , to panuje beztroska . Od 14 do 17 mają sjestę, a życie nocne trwa do godz . 2 -3 w nocy .
Szkoda tylko że czas tak szybko płynie i trzeba było wracać do domu , mamy nadzieję że ten wyjazd pomoże Zuzi i znowu jak w tamtym roku obejdzie się całą zimę bez większych infekcji . Tam Zuzia czuła się wspaniale , nie dała co prawda namówić się na wejście do morza ,ale za to w basenie pływała tak jak by robiła to od lat . Jest kochana , uparta , wredna ,ale wie czego chce i zawsze dopnie swego , a szczególnie u tatusia . Opaliła się jak murzynek , jadła krewetki, kalmary, małże , czuła się tam jak ryba w wodzie i to najważniejsze , bo jak ona jest szczęśliwa to i my razem z nią ….Oby takie wakacje zdarzały się jej co roku……
W Jego prawicy jest całe nasze życie. Amen.